Magazyn FotoPasja.org Fotograficzny Magazyn Elektroniczny

Historia światłem malowana

Historia światłem malowana

Fotografia tak samo jak i wszelkie sztuki wizualne już od niepamiętnych czasów związana była nierozłącznie ze światłem. Logicznym wydaje się być, iż w przypadku braku źródła promieniowania optycznego nasze oko nie byłoby w stanie niczego zarejestrować – także obrazy odczytywane przez materiał światłoczuły różniłyby się znacząco od dzisiejszych wyobrażeń (pomijając fakt, iż w w bezświetlnych warunkach nikt nie mógłby ich podziwiać).

Obecnie jednak nic nie zapowiada szybkiego zaniku promieniowania świetlnego,  nawet gdy zapomnieliśmy wnieść opłatę abonamentową za słońce. Moc tej naturalnej, znanej wszystkim lampy została wykorzystana już przy ‘produkcji’ bo chyba tak można nazwać ten proces, fotografii autorstwa Joseph’a Nicéphore’a Niépce’a. Ten oto nieco leniwy lightpaint’er postanowił wykorzystać padające za dnia promienie słoneczne, by te oświetlając mury kamienic,  po kilkugodzinnej ekspozycji znalazły odbicie na metalowej, pokrytej asfaltem płytce. Nazwa tejże techniki rejestracji obrazu – heliografia pochodzi właśnie od głównego jej sprawcy, czyli właśnie słońca.

Zobacz zdjecie

Jak łatwo się domyślić – światło naturalne nie dawało lightpanter’om zbyt wielkiego pola do popisu. Mimo, iż zakup diod LED czy neonów mógł w XIX wieku nastręczyć nieco problemów, to już najprostsze urządzenie malarskie, za jakie uważam latarkę było już ogólnodostępne.  Wynalazek ten postanowił wykorzystać Etienne-Jules Marey – kolejny francuz, który szczególnie upodobał sobie rejestrację ruchu zwierząt. W tym jednak przypadku Marey oblepił postać żarówkami, co zaowocowało świetlnymi śladami powstałymi podczas chodu modela. Warto zaznaczyć, iż był to najpewniej pierwszy zamierzony efekt uzyskany przez fotografa i nie będący równocześnie dziełem przypadku.

Przez kolejne dekady malowanie światłem traktowane jest jako ‘użyteczna właściwość’ fotografii, czego przykładem mogą być prace Frank’a Gilbreth’a. Małe lampki przymocowane do rękawów pracowników manufaktury, miały stanowić swoisty tutorial przedstawiający tor ruchu jaki wykonała dana osoba. Trudno ocenić, czy spełniło to swoje zadanie podczas instruktażu nowozatrudnionych, jednakże efekt malowania, nawet dziś, sprawia wrażenie interesującego.

W tym momencie nie sposób nie wspomnieć o węgierskim twórcy Laszlo Moholy-Nagy’m, czyli pierwszej osobie wykorzystującej proste narzędzia mechaniczne, które do dziś są tak bardzo popularne wśród lightpainter’ów. Jednym z nich jest chociażby wahadło, zwykle zawieszane u sufitu – raz wprawione w ruch dzięki sile grawitacji wykonuje owalne, równomierne ruchy, aż do całkowitej utraty energii kinetycznej.

Wymieniając dwudziestowiecznych malarzy światłem nie sposób zapomnieć o Pabl’u Picass’ie – technika ta wręcz idealnie pasowała do stylu jego obrazów; lekkie, gładkie pociągnięcia świecącym pędzlem nadawały osobliwy charakter. Kształtem figury zatracały swoje kubistyczne właściwości, na rzecz obłych, ciągłych linii, które jednak wciąż kojarzyły się z typowym sposobem przedstawiania świata Picass’a. W przeciągu kilkunastu sekund mógł on uwiecznić nie tylko malunek w powietrzu i swoje mieszkanie, ale także swój wizerunek podczas pracy.

A teraz czas na zagadkę: W którym roku powstało zdjęcie poniżej?  …No cóż, nikt nie zgadł – fotografia autorstwa Jack’a Delano powstała w 1943 i co ciekawe przedstawia nie osobę lightpainter’a, a sygnałowego dającego znak lokomotywie. Jak widać, niektóre motywy malarstwa świetlnego przetrwały próbę czasu i po ponad siedemdziesięciu latach wciąż są obecne w dzisiejszych pracach, wciąż dając tyle samo frajdy podczas ich wykonywania.

Ostatnim fotografem którego wypada zapamiętać uczyniłem Eric’a Staller’a – o ile wszyscy wcześnie wymienieni mogą zostać nazwani dziadami i pradziadami lightpainting’u w obecnej formie, to Eric jest jego ojcem. Upowszechnienie się zimnych ogni, pochodni, sparkler’ów czy diod to wszystko jego zasługa. Spoglądając na jego fotografie, sięgające jeszcze lat 70”, gdyby nie ‘analogoa’ jakość możnaby pomyśleć, że zostały wykonane niespełna parę lat temu.

Mam nadzieję, że czytający moje krótkie wypociny zaraz złapią latarnię i aparat w dłoń puszczając wodze fantazji tak bardzo, by za parędziesiąt lat opisano Waszą twórczość tak, jak ja teraz wspominam dawnych artystów.
________________
Q’bot- nadworny grafik i współtwórca magazynu Foto pasja. Wieczny poszukiwacz i eksperymentator, usiłujący uczynić fotografię mniej banalną i oczywistą. Prowadzi skromną galerię pod adresem WWW

 

Możliwość komentowania została wyłączona.