Co byście sobie pomyśleli, gdybym napisał, że zbudowałem aparat za około dwadzieścia groszy? Że niby pracowałem na taśmie produkcyjnej w fabryce elektroniki? Czy może rozebrałem starą kamerkę internetową?
A co gdybym dodał, iż moim aparatem jestem w stanie wykonywać ekspozycje trwające nawet pół roku? Czytelnicy choć trochę zaznajomieni z historią fotografii z pewnością już wiedzą co mam na myśli – najprostszą konstrukcję pozwalającą zarejestrować widziany obraz, czyli kamerę otworkową. Zasada działania nie wykracza poza znaną od wieków camerę obscurę zamkniętą w dowolnym pudełku/puszce, zmienia się jedynie sposób wywoływania obrazu, a właściwie jego brak.
Cała zasługa należy się zamontowanej we wnętrzu matrycy, w naszym wypadku papierowi fotograficznemu. Zwyczajny, srebowy papier stosowany do zdjęć w skali szarości, wykazuje pewną istotną właściwość, dzięki której opisywana technika jest tak tania i nieskomplikowana – wystawiony na działanie światła ciemnieje. Ciemnieje jednak zachowując odpowiedni kontrast jak i czułość, czego już nie można powiedzieć o papierze do fotografii kolorowych. Podczas długotrwałych ekspozycji będzie to kluczowy czynnik ułatwiający proces obróbki.
Budowę czas zacząć!
Najprostsza konstrukcja składa się zwykle z trzech elementów; obudowy/szczelnego pojemnika, otworku oraz papieru fotograficznego. Do bezproblemowego przygotowania opisywanego aparatu najlepiej zgromadzić:
’Matrycę’, w naszym przypadku jest nią papier fotograficzny, wybór konkretnego producenta będzie miał wpływ na uzyskiwany zafarb oraz kontrast – z własnego doświadczenia mogę dodać, iż najlepiej sprawdza się półmatowa/matowa odmiana, powodująca mniej wewnętrznych refleksów.
Narzędzia wedle stanu posiadania/preferencji – ja na przykład korzystam z wiertarki stołowej, noża introligatorskiego, igły o niewielkiej średnicy oraz papieru ściernego.
Drobne akcesoria, jak dwustronna taśma klejąca, mroczna, matowa farba w sprayu (pozostałe kolory wedle preferencji i aktualnej pory roku), rękawiczki z cienkiej gumy/latexu, drut i kombinerki przydatne podczas montażu, a także kawałek grubej folii aluminiowej np. z wieka jogurtu
Jeśli zdołaliście zdobyć większość wymaganych elementów można rozpocząć budowę. Co ostrożniejszym zalecałbym w tym momencie przenieść cały warsztat do zacienionego pomieszczenia, by w jak najmniejszym stopniu wpłynąć na papier fotograficzny. Jego przedwczesne naświetlenie może w przyszłości wpłynąć na gorszy kontrast.
Etap pierwszy – By mieć gdzie zamontować matrycę, należy najpierw zadbać o właściwą obudowę. Możemy się do tego posłużyć właściwie dowolnym pojemnikiem, przy czym warto wziąć pod uwagę pożądaną przez nas ogniskową. Zasada jest prosta, czym nasz otworek znajduje się bliżej papieru, tym kadr staje się szerszy; sam najczęściej oscyluję w granicach 2-3 [cm]. Przy średnicy matrycy rzędu 10 [cm] pozwala uzyskać kąt widzenia w okolicach 120 stopni.
Jeśli całość obudowy zdaje się być szczelna, najwyższy czas by to zmienić – to właściwy moment na podpięcie obiekt… znaczy się przebicie otworka. Najczęściej stosowana technika polega na przebiciu dwóch otworów o różnych średnicach. Pierwszy z nich, przebijający ściankę obudowy najczęściej wykonuję wiertarką, tudzież rozżażonym gwoździem, w przypadku puszek plastikowych. Gdy nasza dziurka jest już w pełni satysfakcjonująca, pora dokładnie ją obrobić. Standardowo postrzępione krawędzie spiłowujemy papierem ściernym, bądź też pilnikiem – zapobiegnie to potencjalnym nieszczelnościom, przez które do wnętrza dostawałaby sie wilgoć i niepożądane promienie światła.
Ostatni element konstrukcji wymagać będzie od nas precyzji i skupienia godnej Carl’a Zeiss’a – to właściwa pora by przebić naszą drugą dziurkę. Jeśli udało Wam sie zdobyć kawałek folii alumiowej, teraz należy go przyciąć do wymiarów okalających nasz świeżo wywiercony otwór. Folię wygładzamy, a następnie celując w środek, przebijamy na wylot, przy okazji uważając by nie poszerzyć dziurki, ani nie zaburzyć jej kulistego kształtu. Jeśli krawędzie nowopowstałego obiektywu zdają sie być nierówne, je także możemy delikatnie spiłować (mnie częściej zdarza się spłaszczyć odstające krawędzie otworka, dzięki czemu mam pewność, że jego kształt pozostał w niezmienionej formie). Zasada działania kamery otworkowej jest niezwykle prosta – czym obiektyw ma mniejszą przysłonę, w tym wypadku średnicę, tym postający obraz jest ostrzejszy. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, iż głebia ostrości pozostaje identyczna na całym obszarze fotografii, niezależnie od odległości obiektów od aparatu.
Dla perfekcjonistów, warto jest zadbać o odpowiednie wyczernienie naszej obudowy od środka – zneutralizujemy w ten sposób wewnętrzne odblaski oraz poprawimy kontrast.
Obudowa gotowa, czas zamontować matrycę! Jeśli zupełnie przypadkiem macie pod ręką rękawiczki latexowe/gumowe, to dla dobra przyszłego zdjęcia warto je przywdziać. Dotykanie papieru fotograficznego przed naświetleniem uwidacznia się później w wyrazistych, ciemnych odciskach palców, które trudno wystemplować.
Sposób przytwierdzenia wyciętego kawałka papieru jest w zasadzie dowolna – sam najczęściej wykorzystuję dwustronną taśmę klejącą. Wypada mieć na względzie, iż nasz aparat będzie wystawiony na długotrwałe działanie wilgoci, przez co niedbale zamontowana matryca może najzwyczajniej w świecie odpaść od tylnej ścianki.
Finalny etap w dużej mierze zależeć będzie od zastosowanej przez nas obudowy. Większość puszek, które zwykłem wykorzystywać zabezpieczam wzmacnianą taśmą izolacyjną. Jak pewnie się już domyślacie, zapobiega to potencjalnemu zawilgoceniu oraz naświetleniu. Dla ułatwienia późniejszego montażu przydatne jest zaznaczenie na obudowie horyzontalnego położenia papieru (uwaga tyczy się głównie puszek na planie walca).
Mając już ustaloną lokację, w której powiesimy aparat, możemy stworzyć namiastkę kamuflażu przemalowując obudowę na kolor zbliżony do otoczenia. Statystycznie mogę stwierdzić, iż blisko 60% zawieszonych przeze mnie puszek zmieniło właściciela bez mojej wiedzy, co czyni ten interes jeszcze bardziej wymagającym. Montaż kamery otworkowej w niedostępnym i niewidocznym miejscu zmniejsza prawdopodobieńswo przejęcia jej przez konkurencje.
Technika montażu jest ściśle powiązana z materiałem z jakiego wykonana jest zarówno nasza puszka, jak i podłoże do którego zamierzamy ją przymocować. Możemy zastosować dosłownie wszystko, co zapewni odpowiednią przyczepność, począwszy od magnesów po druty.
Złapmy słońce!
Zakładając, że cała konstrukcja jest już zwarta i gotowa na przyjęcie długotrwałych dawek światła, wypada pomyśleć co konkretnie chcemy zarejestrować na matrycy. Nasłonecznienie naszego kadru będzie wpływało na kontrast wygenerowanego obrazu. Pierwsze rezultaty naświetlania będą już widoczne po około dwóch tygodniach. Oczywiście, jeśli nasza kamera wylądowała w zamkniętym pomieszczeniu proces ten odpowiednio się wydłuży.
Jeśli pragniemy zarejestrować ruch słońca na niebie najbardziej spektakularne efekty uzyskamy naświetlając papier przez pół roku, najlepiej w okresie styczeń – czerwiec, bądź też lipiec – grudzień. Uzyskany w ten sposób ślad będzie sięgał od najniższego do nawyższego punktu na niebie. Oczywiście rezultat zależny jest także od położenia geograficznego – mieszkańcy terenów okołorównikowych mogą mieć pewne problemy z zarejestrowaniem odpowiednio rozłożystej 'tęczy’.
Zbieramy plony!
Ostatnia część poradnika tyczyć się będzie obróbki surowego materiału z naszych aparatów.
Jeśli czytacie te słowa, oznacza to, iż zapewne upłynęło już nieco czasu od skonstruowania i wykorzystania Waszej kamery otworkowej. Przy odrobinie szczęścia puszka nie zmieniła właściciela i pozostała na swoim miejscu – najwyższa pora ocenić wynik naszego naświetlania. Prawidłowo skonstruowana i użyta zaowocuje rezultatem w postaci widocznego, lekko rozmytego obrazu zarejestrowanego na papierze. Jeśli do kadru zaglądało słońce uwidoczni sie ono jako zaokrąglone linie przebiegające po niebie.
Częstym pomysłem, jaki przychodzi do głowy początkującym fotografom jest zanurzenie naświetlonego papieru w utrwalaczu. Jeśli już decydujemy się na konserwację zdjęcia, warto zawczasu zadbać o jego digitalizację; w razie niepowodzenia zachowamy pierwotną wersję, którą możemy dowolnie obrobić.
Postprocessig nie należy do skomplikowanych. Do uzyskania poprawnego obrazu konieczne jest odwrócenie kolorów, a także odbicie lustrzane w pożądanej płaszczyźnie. Kolejnym etapem bywa najczęściej 'czyszczenie’ ze zbędnych elementów pokroju drobinek kurzu, zadrapań i przebarwień. Nieusatysfakcjonowani zabawią się pewnie w korekty kontrastu czy też barw, jednak dla mnie naturalny odcień widoczny na papierze wydaje się być bardziej interesujący.
Trzy słowa od ojca prowadzącego
Fotografowanie kamerą otworkową mogę polecić z czystym sumieniem jedynie osobom o mocnych nerwach. Umieszczając swoje aparaty w miejscach publicznych, narażonych na zakusy konkurencji, niejednokrotnie będziecie mieli ochotę godzinami torturować złodziei Waszych prac. Zniknięcie wykonanej w pocie czoła puszki, którą z takim poświęceniem zawiesiliśmy w ciekawym miejscu i doglądaliśmy każdego dnia, czy wszystko z nią w porządku wywołuje smutek i rozgoryczenie nierzadko większe, aniżeli po awarii karty pamięci pełnej zdjęć… Pomimo niewielkiej wartości materialnej, dla większości z Was, własne kamery otworkowe stanowić mogą coś niezwykle drogiego i bliskiego.. może nawet bezcennego. Z pewnością zawrzemy w nich więcej ‘siebie’, niż przyciskając spust migawki w masowo produkowanym kawałku elektroniki Made in Japan.
________________
Q’bot- nadworny grafik i współtwórca magazynu Foto pasja. Wieczny poszukiwacz i eksperymentator, usiłujący uczynić fotografię mniej banalną i oczywistą. Prowadzi skromną galerię pod adresem WWW